Nowoczesna biżuteria musi być odważna i wyjątkowa. Wywiad z Mają Tybel
Wstęp
Czy biżuteria z bursztynem może być atrakcyjna dla młodszych pokoleń? Maja Tybel, ceniona fotografka i dyrektorka artystyczna znana z innowacyjnych projektów wizualnych, w rozmowie z Beatą Bochińską odkrywa przed nami kulisy swojej pracy nad wystawą „Kapsuła przyszłości / Treasure Box of The Future”. Dowiedz się, jak artystka łączy nowoczesny design z tradycyjnym materiałem oraz jakie wyzwania napotkała podczas tego projektu.
Rozmowa
Beata Bochińska: Na początek powiedz nam na czym polega na co dzień Twoja praca?
Maja Tybel: W kilku słowach najprościej powiedzieć, że wymyślam i tworzę kampanie wizualne dla marek i instytucji. Moja praca składa się z wielu różnych działań. Są dni, gdy pracuję głównie nad koncepcją, podczas gdy ktoś inny realizuje plany zdjęciowe. Innym razem spędzam kilka dni na tworzeniu scenografii do kampanii, a czasami po prostu poszukuję obiektów opowiadających wizualne historie albo przychodzę na plan i robię zdjęcia. W zasadzie każdy dzień jest zupełnie inny i to najbardziej uwielbiam w mojej pracy.
B.B.: W tym roku mieliśmy okazję współpracować po raz pierwszy – współtworzyłaś elementy multimedialne przy tworzonej przez Fundację Bochińskich wystawie biżuterii bursztynowej pt. „Kapsuła przyszłości / Treasure Box of the Future”. Jak znalazłaś się w naszym projekcie i zespole?
M.T.: Do projektu zaprosił mnie Konrad Kulczyński, trójmiejski artysta wizualny. Nasze drogi przecinały się już kilkakrotnie dzięki innym twórcom, z którymi oboje współpracowaliśmy, ale to jest nasz pierwszy wspólny projekt. I mam nadzieję, że nie ostatni. Ten projekt był innowacyjny i ciekawy – tak o bursztynie jeszcze nikt nie opowiadał.
B.B.: A jak wyglądała praca przy naszym projekcie z Twojej strony?
M.T.: Moja rola polegała głównie na dyrekcji artystycznej i opracowaniu scenografii. Chociaż autorem wstępnej koncepcji i założeń bazowych filmu był Konrad, ja wspierałam go koncepcyjnie i produkcyjnie.
Często współpracuję z markami biżuterii, dlatego też dosyć szybko pojawiły się w mojej głowie elementy scenografii czy też kadry, dzięki którym biżuteria mogła zostać odpowiednio wyeksponowana. Moim zadaniem było również upewnienie się, by nasza koncepcja została zrealizowana zgodnie z jej założeniami, czyli wytycznymi kuratorki wystawy, bo nasze działania są częścią większego projektu, czyli opowieści o bursztynie, luksusie i ludziach, którzy żyją współcześnie tu i teraz. Motyw tańca jako symbolu naszego życia, którzy wszyscy tańczą, ale każdy na własną nutę, świetnie oddaje to jakimi różnymi jesteśmy ludźmi, jak inaczej widzimy świat i co jest dla nas ważne. Bursztyn w tym wszystkim doskonale oddaje wartości jakie są dla nas istotne.
Sama realizacja na planie szła gładko, chociaż czasowo – było to spore wyzwanie, ponieważ na zrealizowanie całego materiału mieliśmy tylko 2 dni zdjęciowe.
B.B.: Jaki był Twój ulubiony moment z pracy nad tym projektem?
M.T.: Moim ulubionym epizodem na tym planie był moment, w którym Magda z zespołu Hertz Haus Theatre, w pełnej stylizacji stanęła w studiu na greenscreenie i zaczęła tańczyć. W jednej chwili wszystkie obecne przy produkcji osoby zastygły w bezruchu, obserwując jej magnetyczny pląs. To był jeden z tych momentów, w którym czuję niesamowitą wdzięczność za możliwość pracy z innymi twórcami. Każdy z nas daje z siebie coś wyjątkowego i ta synergia tworzy dodatkową jakość – to przynosi mi niesamowitą satysfakcję.
Oczywiście było dużo innych świetnych momentów. Każdy z twórców wykonał super pracę – szczególnie jestem wdzięczna Ani (z zespołu Hertz Haus Theatre) za to, że zgodziła się zrealizować moją wizję i wejść do wody w ten chłodny dzień. Dzięki temu mamy przepiękne portrety w morzu z wyjątkową biżuterią Macieja Rozenberga.
B.B.: Wiemy z badań, że młode pokolenie nie widzi bursztynu jako atrakcyjnej biżuterii. Jak myślisz, dlaczego?
M.T.: Myślę, że problemem jest tutaj forma, w której bursztyn w Polsce sprzedawany jest na szeroką skalę. Są to bransoletki z koralików lub duże, zakute w organiczne wzory, wisiory – kojarzące się raczej ze starszymi osobami.
Do tej pory nie było zbyt wielu marek, które pokazywały go w nowoczesnej, ciekawszej formie. Na szczęście to się zmienia i powstają marki, takie jak ION Art czy SOTE, które są skierowane do młodszych konsumentów i odpowiadają na ich współczesne potrzeby estetyczne.
B.B.: Jak branża mody widzi w ogóle dzisiaj biżuterię? Jak dobierasz biżuterię do Twoich stylizacji?
M.T.: Podobnie, jak w ubiorze, w biżuterii również na topie jest teraz trend Goblin Core. Młodzi ludzie mają dosyć wyidealizowanych stylizacji czy sztucznych standardów. Sięgają po rzeczy nieoczywiste lub takie, które mogą nawet wydawać się brzydkie. Ich celem nie jest dekorowanie, ale zwracanie uwagi, często na kwestie społeczne.
Jeśli chodzi o dobór biżuterii do stylizacji – wszystko zależy od marki oraz jej wizerunku. Dopasowuję biżuterię i stylizacje tak, by ze sobą współgrały i były odpowiednie dla danej grupy odbiorców. Każda marka ma swój klucz wizualny i grupę, dla której tworzy. Staram się zawsze brać to pod uwagę.
Przykładowo, kiedy realizuję materiał dla marki szyjącej kimona z jedwabiu i wełny, raczej wybiorę coś minimalistycznego, nawiązującego do japońskiej estetyki. Z kolei, gdy przychodzi do mnie klient projektujący dla generacji Z – wtedy sięgamy po odważne, bardziej ekstrawaganckie rozwiązania. To dotyczy nie tylko doboru biżuterii i stylizacji, ale całej koncepcji kreatywnej. Każdy projekt traktuję indywidualnie.
B.B.: Jak zmieniła się rola biżuterii – czy nadal jest oznaką prestiżu czy ma inne konotacje?
M.T.: Na pewno częściowo nadal tak jest. Jednak wydaje mi się, że dzisiaj więcej osób może sobie pozwolić na biżuterię ze złota i srebra czy z kamieniami szlachetnymi, dlatego jej rola jako oznaki prestiżu stała się mniej istotna. Nie wystarczy już produkować i osadzać wielkich kamieni. Młodzi ludzie chcą, by ich biżuteria była odważna, zaskakująca i wyjątkowa. Żeby mówiła coś więcej niż tylko to, że jest ekskluzywna. Teraz służy bardziej jako znak przynależności do danej grupy, z którą się identyfikujemy.
B.B.: W tworzonej przez Ciebie i Konrada warstwie multimedialnej wystawy powstały cztery persony reprezentujące cztery grupy społeczne. Z którą z naszych postaci zidentyfikowałabyś się najszybciej? Czy biżuteria, którą dla niej wybraliśmy, mogłaby być dla Ciebie interesująca jako symbol, emblemat lub ozdoba?
M.T.: Ciężko powiedzieć. W każdej z tych postaci odnajduję coś z siebie. Osobiście noszę raczej minimalistyczną biżuterię, dlatego sięgnęłabym po stylizację power girl (noszącej naszyjnik lub kolczyki ION) lub surferki (noszącej kolczyki z przepięknego, niezwykle rzadkiego, białego bursztynu).
B.B.: Powiedz nam co sądzisz o projekcie „Kapsuła przyszłości” oraz o inicjatywie „Gdańsk – Światowa Stolica Bursztynu”?
M.T.: Promocja nowoczesnej biżuterii z bursztynu jako symbolu Gdańska jest przepiękną inicjatywą. Jest to surowiec, który wyróżnia nas na świecie, a dobre projekty, to coś z czego powinniśmy być dumni. Byłabym bardzo szczęśliwa, jeśli uda nam się zmienić spojrzenie świata na bursztyn i jego potencjał projektem, w którym brałam udział choć odrobinę.
Ilustracje:
Zdjęcia autorstwa Mai Tybel.