Uszy Safony posypane gwiezdnym pyłem: Wywiad z Maciejem Rozenbergiem
Wstęp
„Maciej Rozenberg przedstawił zachwycająco piękne przedmioty użytkowe. Obcując z takim pięknem, człowiek czuje się kompletnie nie na miejscu. Za czarną, aksamitną kotarą w Muzeum Bursztynu, powinniśmy właściwie milczeć, ale rozmawiamy o wystawie “Czuła biżuteria” i kilku innych ważnych sprawach.” - Diana Lenart
Rozmowa
Znalazł Pan kiedyś bursztyn na plaży?
Tak, ale nie dlatego zaczęła się moja fascynacja bursztynem. Wynikła z tego, że jestem związany z Gdańskiem, a tutaj bursztyn, tak wiele znaczy dla tak wielu osób i wciąż staje się ważny dla kolejnych pokoleń. Przybliża mnie do niego to, co w nim odnajduję. Mnie interesuje upływający czas i związana z nim estetyka, oddziaływanie warunków fizycznych i chemicznych, ich przypadkowy znak odciśnięty czy zatopiony w bursztynie.
To jest materia, która każe na siebie czekać miliony lat. Pan pracuje bardzo blisko tej materii - pod mikroskopem. Czy Pan swoje obserwacje traktuje czasem jako wiadomość z przeszłości?
Interesuje mnie starożytność, zmagania człowieka z potrzebą tworzenia. Opisane kultury dawne oraz artefakty dostępne w muzeach archeologicznych sięgające kilku tysięcy lat p.n.e. wydają się bardzo odległe. Takie poczucie może towarzyszyć tylko do momentu spotkania z bursztynem. Jego historia datowana jest na ponad 30 milionów lat, a estetyka natury, którą doskonale w sobie nosi budzi zachwyt i wywołuje respekt. Bursztyn w swoim wnętrzu jest fascynujący, mnie jednak najbardziej interesuje świat rozgrywający się na jego powierzchni. Jego niepowtarzalne linie papilarne, odciśnięte faktury skał, drewna, liści i być może czegoś, czego już dzisiaj nie poznamy.
Żyjemy w czasach kryzysu, przełomów. Jesteśmy się w stanie nauczyć czegoś od kamienia?
Proces rozwoju i upadku kultur kształtowanych przez człowieka jest naturalny i historycznie udokumentowany. Najważniejsze byśmy przyczynili się do rozwoju i nie godzili się na obojętność prowadzącą do upadku. Bursztyn jest bardzo wymagający, uczy więc pokory, pozbawia sztuczności i wzmaga subtelne działania, wydaje się, że tylko takie potrafią powstrzymać nas przed próbami dominacji na jego naturalnym pięknem, czasem na tyle niepozornym, że wręcz niezauważalnym.
Kim jest ta kobieta z gabloty?
Znawcy poezji antycznej datują jej życie na przełom VII -VI wieku p.n.e. Nazywa się Sappho - Safona, to jej twarz, tak jak ją sobie wyobrażałem urzeczony jej poezją, która to zachowała się tylko we fragmentach. Odnalezione przez archeologów teksty nie mają czasem środka, początku ani końca, w tych brakujących fragmentach można je sobie tylko wyobrazić. Brosza Sappho składa się tak naprawdę z 4 brosz, jakby fragmentów rozbitej steli, może ceramicznego naczynia: oczy, usta i nos. Estetyka wyobrażonych archeologicznych artefaktów, obraz czasu, który już nie istnieje. Igor Mitoraj również zafascynowany tego rodzaju estetyką mówił o „nostalgii za utraconym rajem”. W omawianych płaskorzeźbieniach zastosowałem kilka technik pozwalających uzyskać zamierzony efekt, między innymi technikę frezowania wielokrotnego Ice-Dress oraz rodzaj zatapiania obiektu w bursztynowym pyle dający efekt morskiej soli czy drobinek piachu, naturalnego środowiska bursztynowych znalezisk.
Ale tworzy pan dla współczesnych kobiet.
Dla mnie czułość nie jest cechą mężczyzn, piękno też ich nie dotyczy. Gdyby Eros był piękny, nie dążyłby do tej doskonałości. Dobro tego świata również nie pochodzi od mężczyzn. Koncentruję się na świecie kobiet i dla kobiet tworzę. Wydaje mi się, że całym bezpieczeństwem i dobrem są kobiety będące uosobieniem piękna i dobra.
A moda?
To czym się zajmuję nie może być modne, dążę do wartości absolutnych, które w założeniu są ponadczasowe, choć całościowo nieosiągalne. Pewne cechy, które staramy się w sobie wskrzesić: dobro, miłość, doskonałość w jakiejkolwiek dziedzinie - od pięknego zagospodarowania przestrzeni miejskiej, po zrobienie dobrego posiłku. Takich czynności istnieje nieskończoność i każdy może zrobić coś wartościowego. Fascynują mnie ludzie, którzy doskonalą się przez całe swoje życie. Wykazują jakiś rodzaj pokory świadczący o naszym człowieczeństwie, szacunku do innych i do natury, można by powiedzieć, że jest to współodpowiedzialność, ale również odpowiedzialność za to, co po nas pozostanie, co odkryją archeolodzy za kilka tysięcy lat.
Doskonałość może również zakładać odejście od wolności twórczej
Doskonałość jest umiejętnością, ale to wolność prowadzi do doskonałości. Tworząc mamy wolny wybór, możemy błądzić lub skutecznie zmierzać do celu. Cel oczywiście jest trudny do zdefiniowania, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie teoria sztuki dawno już wyprzedziła zdolność ludzkiej percepcji. Po stronie przeciwnej zagraża wszechogarniające powielanie schematów i konwencjonalizm. Jako antidotum pojawiają się prace moich mistrzów, którzy jak wiem, rzadko się mylili. Osiągnęli wysoki stopień doskonałości, a ich traktaty wynikały z ich doświadczenia, stanowiły podsumowanie całej twórczej aktywności. Dzieła sztuki, które oglądamy w muzeach wywołują poruszenie, zostały bowiem wykonane z myślą o dążeniu do doskonałości i nie ma to większego znaczenia o jakiej epoce jest mowa. Każda przyniosła wybitne kreacje w swoim szczytowym okresie.
A co z przypadkiem?
Chodzi o ten zaplanowany… Okazuje się, że wywołanie takiego efektu pozwala pozbawić dzieło naturalnej człowiekowi sztuczności. Obserwując z bliska naturę łatwo zauważyć, że powtarzalność form nie istnieje, natomiast jej estetyka wymyka się naszej racjonalnej kontroli. Dlatego nie da się naśladować natury, można jedynie próbować naśladować procesy w niej zachodzące.
Wokół domu, w którym mieszkam z rodziną znajdują się porozrzucane spetryfikowane korzenie przywiezione z plaży, bogactwo ich form jest urzekające. W wyobrażonym zestawieniu z najwybitniejszymi rzeźbami mojego ulubionego rzeźbiarza Henry’ego Moore’a te suche konary wydają się rzeźbami doskonalszymi w swej skończoności. Mają w sobie coś, do czego nawet wybitny artysta może jedynie dążyć.
Widziałam Pana portret w pośmiertnej masce Agamemnona. To świadczy jednocześnie o poczuciu humoru na własny temat, co jest potrzebne, kiedy obcuje się z wielkim pięknem, żeby nie stać się bufonem, ale jest też igraniem z tematem śmierci. W bursztynie jest też śmierć i tu nie chodzi tylko o te martwe żyjątka - inkluzje, tylko o Pana inspirację biżuterią znajdowaną w grobowcach.
Śmierć w moim życiu nie odgrywa ważnej roli, w tym sensie, że traktuję ją w sposób naturalny. To, że ja żyję i że umrę, jest częścią praw natury i nie przywiązuję wagi do tego, co będzie później. Istotne jest, by żyjąc nie tracić życia. Edward Stachura taką koncepcję życia nazywał - poezja - wszystko jest poezja. Poezja to doskonałe życie. Ksiądz Twardowski zachęcał, by śpieszyć się kochać ludzi – za życia. Idąc za głosem poetów staram się o tym nie zapominać, a wszystko co nastąpi później, swego rodzaju misterium, które w naszej kulturze jest tak bardzo istotne, wydaje się zupełnie nie mieć znaczenia. Grobowce Faraonów, kosztujące życie ludzi, je budujących oraz zwierząt będących nieszczęśliwymi ofiarami akurat panującego obrzędu, po latach okazywały się jedynie skarbcami rabusiów. Nasze cmentarze zamieniają się w parki, by po kilkuset latach nikt nie pamiętał, że tam właśnie były. Pamiętajmy o sobie żyjąc, jesteśmy tylko mikronową częścią całości.
Będziemy pyłem gwiezdnym?
Tak, jak z nas powstaną inne życia, tak i my jesteśmy częścią innych istnień.
Z maską Agamemnona jest mi „do twarzy” z wielu powodów, to hołd oddany starożytności, to jakby szacunek dla historii ludzkiego aktu tworzenia, również potrzeba schowania się za tym, czym się zajmuję na co dzień. Na całe szczęście nie jestem jeszcze swoim fanem.
Biżuteria, która przetrwała do naszych czasów w zdecydowanych ilościach faktycznie pochodzi z grobowców, choć nie zawsze jest biżuterią spełniającą grobowy obrządek. Dla mnie źródłem inspirującym jest sama biżuteria. Nie to czemu służyła jako rytualny akt przenoszenia w zaświaty, a raczej to co po niej pozostało. Doskonale widać na jej przykładach, że starożytne prymitywne techniki dawały wspaniałe rezultaty. Widać, że za tą pracą stał człowiek. Bo też musiał, gdyż nie dysponował programami komputerowymi. Ja nie muszę, ale bardzo mi na tym zależy, aby w mojej biżuterii dało się wyczuć wartość bezpośredniego obcowania z materią, metalami szlachetnymi i bursztynem.
To zakończmy na pięknie i miłości
Sam bursztyn wywołuje we mnie emocje, kiedy odnajduję dokładnie taki, który wpisuje się w mój plan poszukiwań, moją wrażliwość i moje potrzeby estetycznego naprawiania świata. Wtedy doskonale odczuwam jego potencjał i czuję się jakby jemu tylko podporządkowany. Realizuję go w kilku opracowanych technikach, ale to nie koniec poszukiwań nowych środków wyrazu. Plan jest o wiele szerszy, chodzi przecież o nową rewolucję, początek nowego etapu, chodzi o zupełnie nowy bursztyn.
“Czuła Biżuteria” Macieja Rozenberga dostępna jest dla zwiedzających do końca 2024 r. Zespół merytoryczny wystawy planuje przenieść ją do Włoch, gdzie dawniej przebiegał Bursztynowy Szlak. W wystawę zaangażuje się Miasto Gdańsk, Międzynarodowe Targi Gdańskie, Muzeum Bursztynu, liczni naukowcy. Do tego czasu powstanie jeszcze kilka obiektów, które wzbogacą ekspozycję. Muzeum Bursztynu jest jednym z oddziałów Muzeum Gdańska - instytucji, w której skład wchodzą m.in. Dom Uphagena, Dwór Artusa, Ratusz Głównego Miasta, Twierdza Wisłoujście, Muzeum Bursztynu i inne. Oddziały muzeum, oprócz zwiedzania, oferują zajęcia tematyczne, oprowadzania kuratorskie, spacery z ekspertami i gry terenowe.
Ilustracje:
https://www.maciejrozenberg.com/index.php?lang=pl